I stało się to w mrocznej erze - Ganondorf, władca złodziei zapragnął zostać panem świata. Miał do tego niedopuścić mały chłopiec, który wychował się bez rodziców. Lecz z małego chłopca miał się stać Bochaterem Czasu - tak jak to było zapisane.
|
|
Disklajmer:
Nintendo oficjalnie zabroniło rozprowadzania romów do Nintendo 64, ale jestem pewien, że przy odpowiednim szukaniu powinniście znaleść. Do tego celu polecam wyszukiwarkę www.Google.pl.
I stało się tak...
Rom jest z gatunku dużych (64MB), więc panowie z modemami powinni dostać pozwolenie ich administratorów (czyt. Rodziców ;) ). Polecam emulować przy pomocy Project64 1.5 (a jeśli będzie działać powoli - 1.4, a nawet 1.3).
Pięęęękny ekran tytułowy
Och! Wróżka!
Cała zabawa dzieje się w świecie fantazji (nic bardziej oryginalnego wymyśleć nie mogłem ;) ). W pradawnej krainie Hyrule, którą Boginie tego świata: Din, Nayru i Farore (radzę spojrzeć na LoZ: Oracle of Secrets i LoZ: Oracle of Ages na GBColor) miały okazję stworzyć własnoręcznie, przez wszystkie lata swej egzystencji działy się cuda. Do największych cudów można zaliczyć legendę o Złotej Krainie, którą to podobno stworzyły Boginie i gdzie zostawiły fragment swej mocy - świętą Trójmoc (Triforce? ;) ), która ma moc spełniania wszelkich życzeń. Jak łatwo sobie wyobrazić - każdy Hyruliańczyk zapragnął zdobyć Trójmoc dla swych własnych celów. Rozpętała się straszliwa walka o władzę. Kiedy wreszcie udało się jednemu zdobyć trójmoc, okazało się, że jego serce było nieczyste - Złota Kraina przemieniła się w padół łez i rozpaczy, gdzie żywa istota traci wszelką nadzieję. Lecz to nie był koniec - władcy Mrocznej Krainy (bo tak wtedy nazywano zniszczoną Złotą Krainę) nie wystarczało jego królestwo - zapragnął podbić Hyrule i zdobyć absolutną władzę. Rozpętała się wielka walka, która miała trwać 33 lata. Przez ten czas, najmądrzejsi z Hyrule, siedmiu magów (Sages?) starało się zrobić coś, aby ostatecznie położyć kres walkom. Zamknęli Mroczną Krainę świętą pieczęcią, którą rozłamać mógł tylko człowiek mający święte artefakty Hyrule - szmaragd Kokiri, rubin Goron i szafir Zora, oraz musiał posiadać Okarynę Czasu i umieć zagrać na niej specjalną Melodię Czasu. Klejnoty zostały podarowane trzem ludom - Kokiri - leśnym elfom, które nigdy nie dorastały (Piotruś Pan?), Goronom - władcom gór, zjadaczom kamieni (hehe), oraz Zora`som - panom wód i podwodnych krain. Natomiast Okaryna i wiedza o Melodii Czasu zostały dane królewskiej rodzinie Hyrule.
"Overworld" ;)
Gramy!
Legend of Zelda: Ocarina of Time to kontynuator najlepszej serii Hack&Slash na konsole pochodzący z firmy Nintendo. Ta część powstała na konsolę Nintendo 64, dzięki czemu gra jest trójwymiarowa (tylko trzy z jedenastu były 3D). Rozpoczynamy grę małym chłopcem o imieniu Link (imie można wybrać, ale Link pochodzi z poprzednich gier i wydaje mi się "oryginalne" ;) ). Wielkie Drzewo Deku (ileż tych dziwacznych nazw będzie jeszcze? ;) ) wzywa nas na specjalną naradę, poprzez posłańca - wróżkę Navi. Aby jednak pójść na naradę, musimy się uzbroić - i w ten oto sposób jesteśmy wprowadzani w ten fantastyczny świat zagadek. Fabuła nie jest oryginalna (odświerzona fabuła z Legend of Zelda 1 pochodząca z NES), ale tutaj jest moim zdaniem najbardziej dopracowana. Ponadto gra obfituje w multum Cut-Scenek, które jeszcze umiodniają rozgrywkę. Pewnym minusem jest to, że wszystkie dialogi są prowadzone napisami - wprawdzie ułatwiło to przetłumaczenie LoZ:OoT na język polski (TAK - jest nieorginalna polska wersja ;) ), ale dla niewprawionego gracza jest trochę niewygodne. Sterowanie na początek również jest dziwne, ale można szybko się przyzwyczaić. Gdy wyjdziemy z pierwszej lokacji (czyt. Domku ;) ), otworzy się przed nami... ogromny świat - i to nie koniec, to dopiero pierwsze miasto. Spotkamy w nim sporo mieszkańców, przy czym każdy nam coś powie (a w pierwszym mieście każdy nas czegoś nauczy - to takie "tutorialowe" miasto). Po rozwiązaniu pierwszego questa, jakim jest pokonanie potwora zamieszkującego Wielkie Drzewo Deku, mamy możliwość wyjścia na zewnątrz. I teraz uwaga - nie krzyknąć z radości. Ta pierwsza lokacja, czyli miasteczko Kokiri to NAJMNIEJSZA LOKACJA dostępna w grze - wszystkie miejsca, które odwiedzimy będą przeogromne - a każde z nich napakowane jest potworami, questami itd. itd. Lokacji w sumie jest ok. 40, z czego 8 to takie "dungeon`y", gdzie trzeba pokonać Boss`a, aby przejść dalej. Czasami można się poważnie zaplątać w tych jaskiniach (wiem co mówię - wielokrotnie po łoksru musiałem sięgać) - takie wielkie ;) . A przeciwnicy nie gorsi - nie za łatwi, nie za trudni, do tego jeszcze strasznie denerwujący.
|
Co ja widzę...
Ano widzę bardzo dużo. Przede wszystkim efekty, jakich nigdy przedtem nie widziano na tej platformie (ładnie się emulują - chowa się nawet Super Mario 64). Mgły, czary, "chromowe" połyski - magia poprostu. A i efekty pogodowe (wprawdzie nie najlepsze, ale deszcz jest świetny) potrafią gracza przytrzymać w krześle na dłużej. Wróćmy jednak do podstaw. Grafika, jak już wcześniej wspomniałem, jest trójwymiarowa. Dało to ogromne możliwości rozwojowe dla tej gry - mamy (realne) piętra, wysokość obiektów, trick`i perspektywiczne etc. etc. Modele są b. ładne - nawet modele podstawowe, jak domki, tereny (swoją drogą część terenów nie jest najlepsza - taka "kwadratowa" ;) ). Świetnie wykonane modele postaci - każdy z nich ma swój wygląd i żaden nie jest brany z "gotowców", oprócz oczywiście modelów potworów. Pewnym minusem są "młotkowate" ręce - pamiętajmy, że to ciągle był N64, gdzie nie można było robić super-dokładnych modelów postaci. Ale to nie przeszkadza delektować się prawdziwie mangowymi (dodać krawędzie i mamy postacie z Mangi! ;) ) postaciami. Link jest przepiękny, tak samo zresztą jak każdy przechodzień. A już postacie Boss`ów szokują - taki mały model, a tacy straszni są. Pogardzić nie mogę również teksturami - dawno ładniejszych nie widziałem. Pierwsze spojrzenie na miasto poprostu odebrało mi mowę... mowę... mowę...
Tereny są przepięęęękne
A słyszałeś już?
Słyszałem, słyszę i słyszeć będę - dźwięki w LoZ:OoT są poprostu idealne. Muzyka do każdego etapu jest równo - tajemnicza, dynamiczna - poprostu piękna. A dźwięki burzy są cudowne (no, może poza odgłosem grzmotu) - zamknąć oczy i nagle znajdujesz się na pustkowiu podczas gwałtownej burzy. Nie wiem, czy mi uwierzycie (lepiej nie ;) ), ale dźwięk zajmuje prawie 1/4 romu! Do każdej akcji są conajmniej 2 dźwięki (w co wchodzi dosłownie wszystko - kroki, krzyki, skoki, machnięcia mieczem etc. etc.), które zachwycają jakością (częst. próbkowania 32000Hz, 16bit). Do tego dźwięki powtarzane trwają zwykle ok. 27 sekund (najdłuższy - 32 sek.). To wszystko razem tworzy niesamowity klimat podczas gry - radzę podłączyć wysokiej jakości słuchawki, zasłonić wszystkie okna i wczuć się w klimat - świetne przeżycia gwarantowane. A już strach wdać się w walkę z Boss`em, bo może nas zakrzyczeć na śmierć.
Jakie klimaaty...
Gra się świetnie - od pierwszych chwil wczuwasz się w małego chłopca, któremu zostało przeznaczone uratowanie świata. Dokonać ma tego przy pomocy swego miecza, odwagi i kilkunastu przedmiotów, które znajdzie w drodze. Gwarantuję, że oderwiesz się od monitora dopiero, jak będziesz głodny (lub wcześniej - kiedy ktoś Cię wykopie ;) ). Gra wprawdzie decyduje za Ciebie, co chciałbyś robić (nie jest to Morrowind, a tym bardziej Daggerfall), ale liniowość tej gry to prawie zaleta - fabuła jest tak niezwykła i rozwija się tak szybko, że zostajesz porwany przez nią w mgnieniu oka. Wprawdzie istnieje kilka zadań pobocznych (np. pomoc w pozbieraniu kuraków dla pewnej dzieweczki, która ma na nie uczulenie - jakie to słodkie :) ), więc i najwięksi zatwardzialcy powinni się zainteresować tą grą. Jako ciekawostkę dodam, że wmieszano tutaj kilkanaście legend i mitów (Excalibur, coś-co-może-spełniać-życzenia, boginie itd. itd.). Gra zawiera w sobie też kilka mini-gier, np. łowienie ryb, skoki do wody (trochę wymuszone, bo bez tego nie można grać dalej), wyścigi na koniu, konne łucznictwo itd. Muzyka tworzy prawdziwie niepowtarzalną atmosferę (serio - lepsza może być chyba tylko w Golden Sun 1 i 2), a dźwięki, razem z efektami w postaci pogłosów i ech, dają wrażenie głębi pomieszczeń.
Hop, siup, siup, tralalalala!
Dalej Link!
Jestem jedną z tych szczęśliwych osób, która miała okazję pograć we wszystkie (lub prawie wszystkie - Wind Waker wciąż czeka na kupienie, razem z GameCube`em ;) ) części i stwierdzam - jest to część bardzo wyróżniająca się z pozostałych. Wprawdzie bardziej wolę część pt. Link`s Awakening na GB/GBC, ale to tylko moje uprzedzenie (mam tą część na GB, które dostałem w prezencie - ponadto przechodziłem prawie 1,5 roku, bo była po Niemiecku, a ja niemieckiego ni w ząb ;) ). Jest to naprawdę niezwykła gra, którą ośmielę się postawić koło Diablo, mimo, że nie ma w niej tego elementu zbieractwa przedmiotów. Stratę tę rekompensuje w całości niezwykła fabuła, która porwie napewno niejednego gracza.
|
|
|
|