Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   51
                  

Michał "Xtense" Stopa


I stało się to w mrocznej erze - Ganondorf, władca złodziei zapragnął zostać panem świata. Miał do tego niedopuścić mały chłopiec, który wychował się bez rodziców. Lecz z małego chłopca miał się stać Bochaterem Czasu - tak jak to było zapisane.



Disklajmer:
Nintendo oficjalnie zabroniło rozprowadzania romów do Nintendo 64, ale jestem pewien, że przy odpowiednim szukaniu powinniście znaleść. Do tego celu polecam wyszukiwarkę www.Google.pl.

I stało się tak...
Rom jest z gatunku dużych (64MB), więc panowie z modemami powinni dostać pozwolenie ich administratorów (czyt. Rodziców ;) ). Polecam emulować przy pomocy Project64 1.5 (a jeśli będzie działać powoli - 1.4, a nawet 1.3).

Pięęęękny ekran tytułowy

Och! Wróżka!
Cała zabawa dzieje się w świecie fantazji (nic bardziej oryginalnego wymyśleć nie mogłem ;) ). W pradawnej krainie Hyrule, którą Boginie tego świata: Din, Nayru i Farore (radzę spojrzeć na LoZ: Oracle of Secrets i LoZ: Oracle of Ages na GBColor) miały okazję stworzyć własnoręcznie, przez wszystkie lata swej egzystencji działy się cuda. Do największych cudów można zaliczyć legendę o Złotej Krainie, którą to podobno stworzyły Boginie i gdzie zostawiły fragment swej mocy - świętą Trójmoc (Triforce? ;) ), która ma moc spełniania wszelkich życzeń. Jak łatwo sobie wyobrazić - każdy Hyruliańczyk zapragnął zdobyć Trójmoc dla swych własnych celów. Rozpętała się straszliwa walka o władzę. Kiedy wreszcie udało się jednemu zdobyć trójmoc, okazało się, że jego serce było nieczyste - Złota Kraina przemieniła się w padół łez i rozpaczy, gdzie żywa istota traci wszelką nadzieję. Lecz to nie był koniec - władcy Mrocznej Krainy (bo tak wtedy nazywano zniszczoną Złotą Krainę) nie wystarczało jego królestwo - zapragnął podbić Hyrule i zdobyć absolutną władzę. Rozpętała się wielka walka, która miała trwać 33 lata. Przez ten czas, najmądrzejsi z Hyrule, siedmiu magów (Sages?) starało się zrobić coś, aby ostatecznie położyć kres walkom. Zamknęli Mroczną Krainę świętą pieczęcią, którą rozłamać mógł tylko człowiek mający święte artefakty Hyrule - szmaragd Kokiri, rubin Goron i szafir Zora, oraz musiał posiadać Okarynę Czasu i umieć zagrać na niej specjalną Melodię Czasu. Klejnoty zostały podarowane trzem ludom - Kokiri - leśnym elfom, które nigdy nie dorastały (Piotruś Pan?), Goronom - władcom gór, zjadaczom kamieni (hehe), oraz Zora`som - panom wód i podwodnych krain. Natomiast Okaryna i wiedza o Melodii Czasu zostały dane królewskiej rodzinie Hyrule.

"Overworld" ;)

Gramy!
Legend of Zelda: Ocarina of Time to kontynuator najlepszej serii Hack&Slash na konsole pochodzący z firmy Nintendo. Ta część powstała na konsolę Nintendo 64, dzięki czemu gra jest trójwymiarowa (tylko trzy z jedenastu były 3D). Rozpoczynamy grę małym chłopcem o imieniu Link (imie można wybrać, ale Link pochodzi z poprzednich gier i wydaje mi się "oryginalne" ;) ). Wielkie Drzewo Deku (ileż tych dziwacznych nazw będzie jeszcze? ;) ) wzywa nas na specjalną naradę, poprzez posłańca - wróżkę Navi. Aby jednak pójść na naradę, musimy się uzbroić - i w ten oto sposób jesteśmy wprowadzani w ten fantastyczny świat zagadek. Fabuła nie jest oryginalna (odświerzona fabuła z Legend of Zelda 1 pochodząca z NES), ale tutaj jest moim zdaniem najbardziej dopracowana. Ponadto gra obfituje w multum Cut-Scenek, które jeszcze umiodniają rozgrywkę. Pewnym minusem jest to, że wszystkie dialogi są prowadzone napisami - wprawdzie ułatwiło to przetłumaczenie LoZ:OoT na język polski (TAK - jest nieorginalna polska wersja ;) ), ale dla niewprawionego gracza jest trochę niewygodne. Sterowanie na początek również jest dziwne, ale można szybko się przyzwyczaić. Gdy wyjdziemy z pierwszej lokacji (czyt. Domku ;) ), otworzy się przed nami... ogromny świat - i to nie koniec, to dopiero pierwsze miasto. Spotkamy w nim sporo mieszkańców, przy czym każdy nam coś powie (a w pierwszym mieście każdy nas czegoś nauczy - to takie "tutorialowe" miasto). Po rozwiązaniu pierwszego questa, jakim jest pokonanie potwora zamieszkującego Wielkie Drzewo Deku, mamy możliwość wyjścia na zewnątrz. I teraz uwaga - nie krzyknąć z radości. Ta pierwsza lokacja, czyli miasteczko Kokiri to NAJMNIEJSZA LOKACJA dostępna w grze - wszystkie miejsca, które odwiedzimy będą przeogromne - a każde z nich napakowane jest potworami, questami itd. itd. Lokacji w sumie jest ok. 40, z czego 8 to takie "dungeon`y", gdzie trzeba pokonać Boss`a, aby przejść dalej. Czasami można się poważnie zaplątać w tych jaskiniach (wiem co mówię - wielokrotnie po łoksru musiałem sięgać) - takie wielkie ;) . A przeciwnicy nie gorsi - nie za łatwi, nie za trudni, do tego jeszcze strasznie denerwujący.
Co ja widzę...
Ano widzę bardzo dużo. Przede wszystkim efekty, jakich nigdy przedtem nie widziano na tej platformie (ładnie się emulują - chowa się nawet Super Mario 64). Mgły, czary, "chromowe" połyski - magia poprostu. A i efekty pogodowe (wprawdzie nie najlepsze, ale deszcz jest świetny) potrafią gracza przytrzymać w krześle na dłużej. Wróćmy jednak do podstaw. Grafika, jak już wcześniej wspomniałem, jest trójwymiarowa. Dało to ogromne możliwości rozwojowe dla tej gry - mamy (realne) piętra, wysokość obiektów, trick`i perspektywiczne etc. etc. Modele są b. ładne - nawet modele podstawowe, jak domki, tereny (swoją drogą część terenów nie jest najlepsza - taka "kwadratowa" ;) ). Świetnie wykonane modele postaci - każdy z nich ma swój wygląd i żaden nie jest brany z "gotowców", oprócz oczywiście modelów potworów. Pewnym minusem są "młotkowate" ręce - pamiętajmy, że to ciągle był N64, gdzie nie można było robić super-dokładnych modelów postaci. Ale to nie przeszkadza delektować się prawdziwie mangowymi (dodać krawędzie i mamy postacie z Mangi! ;) ) postaciami. Link jest przepiękny, tak samo zresztą jak każdy przechodzień. A już postacie Boss`ów szokują - taki mały model, a tacy straszni są. Pogardzić nie mogę również teksturami - dawno ładniejszych nie widziałem. Pierwsze spojrzenie na miasto poprostu odebrało mi mowę... mowę... mowę...

Tereny są przepięęęękne

A słyszałeś już?
Słyszałem, słyszę i słyszeć będę - dźwięki w LoZ:OoT są poprostu idealne. Muzyka do każdego etapu jest równo - tajemnicza, dynamiczna - poprostu piękna. A dźwięki burzy są cudowne (no, może poza odgłosem grzmotu) - zamknąć oczy i nagle znajdujesz się na pustkowiu podczas gwałtownej burzy. Nie wiem, czy mi uwierzycie (lepiej nie ;) ), ale dźwięk zajmuje prawie 1/4 romu! Do każdej akcji są conajmniej 2 dźwięki (w co wchodzi dosłownie wszystko - kroki, krzyki, skoki, machnięcia mieczem etc. etc.), które zachwycają jakością (częst. próbkowania 32000Hz, 16bit). Do tego dźwięki powtarzane trwają zwykle ok. 27 sekund (najdłuższy - 32 sek.). To wszystko razem tworzy niesamowity klimat podczas gry - radzę podłączyć wysokiej jakości słuchawki, zasłonić wszystkie okna i wczuć się w klimat - świetne przeżycia gwarantowane. A już strach wdać się w walkę z Boss`em, bo może nas zakrzyczeć na śmierć.

Jakie klimaaty...
Gra się świetnie - od pierwszych chwil wczuwasz się w małego chłopca, któremu zostało przeznaczone uratowanie świata. Dokonać ma tego przy pomocy swego miecza, odwagi i kilkunastu przedmiotów, które znajdzie w drodze. Gwarantuję, że oderwiesz się od monitora dopiero, jak będziesz głodny (lub wcześniej - kiedy ktoś Cię wykopie ;) ). Gra wprawdzie decyduje za Ciebie, co chciałbyś robić (nie jest to Morrowind, a tym bardziej Daggerfall), ale liniowość tej gry to prawie zaleta - fabuła jest tak niezwykła i rozwija się tak szybko, że zostajesz porwany przez nią w mgnieniu oka. Wprawdzie istnieje kilka zadań pobocznych (np. pomoc w pozbieraniu kuraków dla pewnej dzieweczki, która ma na nie uczulenie - jakie to słodkie :) ), więc i najwięksi zatwardzialcy powinni się zainteresować tą grą. Jako ciekawostkę dodam, że wmieszano tutaj kilkanaście legend i mitów (Excalibur, coś-co-może-spełniać-życzenia, boginie itd. itd.). Gra zawiera w sobie też kilka mini-gier, np. łowienie ryb, skoki do wody (trochę wymuszone, bo bez tego nie można grać dalej), wyścigi na koniu, konne łucznictwo itd. Muzyka tworzy prawdziwie niepowtarzalną atmosferę (serio - lepsza może być chyba tylko w Golden Sun 1 i 2), a dźwięki, razem z efektami w postaci pogłosów i ech, dają wrażenie głębi pomieszczeń.

Hop, siup, siup, tralalalala!

Dalej Link!
Jestem jedną z tych szczęśliwych osób, która miała okazję pograć we wszystkie (lub prawie wszystkie - Wind Waker wciąż czeka na kupienie, razem z GameCube`em ;) ) części i stwierdzam - jest to część bardzo wyróżniająca się z pozostałych. Wprawdzie bardziej wolę część pt. Link`s Awakening na GB/GBC, ale to tylko moje uprzedzenie (mam tą część na GB, które dostałem w prezencie - ponadto przechodziłem prawie 1,5 roku, bo była po Niemiecku, a ja niemieckiego ni w ząb ;) ). Jest to naprawdę niezwykła gra, którą ośmielę się postawić koło Diablo, mimo, że nie ma w niej tego elementu zbieractwa przedmiotów. Stratę tę rekompensuje w całości niezwykła fabuła, która porwie napewno niejednego gracza.